PiS trochę zakpił z Suwerena
Pamiętacie, jak Prezes Jarosław Kaczyński powiedział, że osoby zatrudnione za dobre pieniądze w spółkach skarbu państwa nie będą startować w wyborach samorządowych. Ustalili próg finansowy, ale wyjątki powodują, że to w zasadzie robienie suwerena w balona.
- Ograniczenie startu będzie dotyczyło osób zatrudnionych w spółkach skarbu państwa, pełniących funkcję, którzy zarabiają powyżej 15 tysięcy brutto miesięcznie czyli 180 tysięcy złotych brutto rocznie.
- Ograniczenie nie będzie dotyczyło zasiadania w radach nadzorczych tych spółek.
- Będzie dotyczyło list do sejmików wojewódzkich (poinformował Zbigniew Kuźmiuk)
- Nie będzie dotyczył kandydatów na prezydentów miast.
Przeanalizowaliśmy te propozycje:
Ad. 1. 15 tysięcy brutto to ok. 10-11 tysięcy złotych miesięcznie na rękę. Większość Polaków może pomarzyć o takiej pensji. Jednak osoba zarabiająca jedynie 14999 złotych po dodaniu uposażenie radnego ok. 3 tys. uzyska dochód na poziomie ok. 15 tys. złotych na rękę. Oznacza to, że PiS w gruncie rzeczy chce doprowadzić, że ich ludzi będą sowicie wynagradzani za wierność. 15 tys. złotych na rękę w tym przypadku to pensja w spółce skarbu państwa na poziomie ok. 20-22 tys. złotych miesięcznie. Zaiste "godna" kwota. Cały mechanizm ma być tak skonstruowany, żeby członek PiS ... krzywdy nie miał.
Ad. 2. To jest żart przedni jaki przygotował PiS dla oburzonego suwerena. Przypomnijmy zasiadanie w radzie nadzorczej spółek skarbu państwa to są relatywnie bardzo duże pieniądze, jak za nakład pracy. Bardzo często raczej są to synekury niż rzeczywista praca, nawet w spółkach prywatnych nie mówiąc o publicznych. Członek rady nadzorczej może zarobić ok. 10 tysięcy miesięcznie. Są rekordziści zarabiający 35 tysięcy miesięcznie z tytułu zasiadania w radzie nadzorczej. Jeżeli taki radny zarabiający jak wyliczyliśmy w punkcie powyżej 22 tys. dostanie jedną radę nadzorczą tę "skromną" za 10 tysięcy to ma dochody na poziomie 32 tys. I teraz najlepsze jest to, że nie ma limitu liczby rad nadzorczych jakie może dostać. Słyszeliśmy o przypadkach zasiadania w 5 radach nadzorczych... Suwerenie lepiej Ci?
Ad. 3. A co z radnymi miast, gmin? Ich to już nie obejmuje. Radnych wojewódzkich jest przecież garstka w porównaniu do reszty Polski samorządowej.
Ad. 4. Nie będzie dotyczył kandydatów na prezydentów miast, może dlatego, że Kaczyński przypomnijmy obniżył uposażenie prezydentom miast ustawowo. Kandydowanie wyglądałoby jak zsyłka, trzeba to jakoś im osłodzić.
Reasumując. Propozycja Jarosława Kaczyńskiego okazuje się tylko humbukiem PR-owy, który miał zminimalizować efekt działań opozycji kreującej wizerunek PiS jako partii pazernej na publiczną kasę. W gruncie rzeczy cała ta propozycja nic nie zmienia w czerpaniu korzyści przez działaczy PiS. Nawet nie wymaga wielkiej pracy bowiem w gruncie rzeczy dotyczy 555 osób kandydujących do sejmików wojewódzkich.
To jednak trochę mało skromnie, jak na wielkie słowa jakie padły.