W Syrii, wśród terrorystów, tych z ISIS ale i tych nie z ISIS jest
mnóstwo Europejczyków z UE. Oni teraz, w panice spowodowanej tym, że
wreszcie ktoś z nimi faktycznie walczy, wracają do Europy. To jest co
najmniej parę tysięcy osób. Nie muszą się ukrywać wśród uchodźców - oni
mają paszporty UE, prawdziwe i legalne. To nie są nawet sami Arabowie
czy ich potomkowie - biali, niebieskoocy blondyni też wśród nich są i to
wcale w niemałej liczbie.
To są ludzie, którzy mają cel, mają
ideologię, mają doświadczenie i potrzebę działania. W Europie są
kanały, którymi można bez większych problemów uzyskać broń - na przykład
dziś wiadomo, że zabójcom redakcji Charlie Hebdo broń dostarczyli
francuscy żandarmi, albo że przynajmniej byli w to mocno zamieszani.
Kilka tysięcy takich osób jest w stanie narobić mnóstwo złego, a wiele
wskazuje na to, że obecnie u władzy są siły, którym bardzo zależy na
tym, by działo się źle.
Warto mieć na uwadze fakt, że ludzie,
którzy nami rządzą NIE robią tego dla wspólnego dobra. Wciąż widzę, jak
wielu ludzi o tym zapomina, a przecież sprawy są już chyba oczywiste dla
każdego, kto przeprowadza nawet niewielką analizę sytuacji. W Brukseli,
w Komisji siedzą ludzie, którzy nie są naszymi reprezentantami, a to
oni (teoretycznie) decydują o tym, w którym kierunku ma iść Unia, i
państwa, które do niej należą. Komisarze nie są wybrani w wyborach, nie
mają więc żadnego, najmniejszego nawet poczucia zobowiązania wobec ludzi
mieszkających w Europie. Realizują cele, JAKIEŚ cele, które tak jak w
przypadku TTIP bywają ściśle tajne, i narzucają swoją wolę państwom
Unii.
Mamy wszyscy głęboko zakodowane przekonanie, że rządzący
działają dla dobra wspólnego. Jest to zupełnie nieuzasadnione, wręcz
jest to niezgodne z codziennym doświadczeniem, ale jednak wciąż
traktujemy rządzących tak, jakbyśmy wierzyli, że ostatecznie chodzi im o
dobro ogółu. Jakże często pewne działania rządzących określamy jako
“głupotę”, podczas gdy nie są one wcale głupie, tylko niezgodne z
interesem ogółu. Słynna dyrektywa określająca krzywiznę ogórka (bez
względu na to, czy to prawda, czy nie) wcale nie jest głupia - jest
jedynie wyrazem realizacji pewnych, bardzo konkretnych interesów.
W
takim razie co by było, gdyby członkowie Komisji w Brukseli działali
WBREW interesom mieszkańców Unii Europejskiej? Nacisk na to, by
sprowadzać masowo imigrantów do Europy, a wcześniej wspólne z USA sianie
burz w Jugosławii, w Północnej Afryce, na Bliskim Wschodzie są
świadectwem tego, że faktycznie rządzą nami ludzie, którzy są zwyczajnie
nam wrodzy. Ich celem jest doprowadzenie do maksymalnego osłabienia
więzi które nas wciąż jeszcze łączą i do ich rozbicia. Temu służą ataki
na kościół, na rodzinę, temu też służą ataki na spójność państw w Unii i
próby rozbicia Europy na szereg regionów, które będą politycznie słabe.
Ostatecznym celem jest stworzenie masy jednostek konsumentów, które
będzie można zastępować w miarę potrzeb innymi jednostkami o dokładnie
takich samych parametrach.
Nie sądzę, by istniał szczegółowy
plan doprowadzenia do tego celu. nie sądzę nawet, by cel był jasno
określony tak, jak go opisałem powyżej. Celem jest z całą pewnością
likwidacja wszelkich przeszkód w bogaceniu się kilku tysięcy ludzi
posiadających już dziś na własność połowę świata. Silne państwa,
indywidualizm, więzi rodzinne, więzi religijne są dla nich przeszkodą.
Do
Europy nadciągają masy imigrantów wśród których są wyszkoleni w walkach
ludzie. Wracają też Europejczycy, którzy uwierzyli w przesłanie Koranu i
są gotowi oddać życie za Allacha. Jest to oczywiście wynik upadku
naturalnej dla Europy religii - chrześcijaństwa.
Kilka tysięcy
wyszkolonych osób to wystarczająca liczba, by w oparciu o już obecnych w
Europie kilka milionów niezadowolonych ze swojego statusu i ze swojej
sytuacji imigrantów z Południa i setek tysięcy nadchodzących kolejnych
biedaków, doprowadzić do całkowitej destabilizacji systemów państwowych.
Jednym z objawów tej destabilizacji będzie upadek systemu pomocy
społecznej czyli likwidacja zasiłków - zabraknie po prostu na nie
pieniędzy tak jak już zaczyna braknąć na emerytury. Może to być element
uruchamiający wojnę domową - na przykład we Francji obserwatorzy coraz
częściej mówią o sytuacji “na skraju” takiej wojny.
Gdyby do
tego doszło, a wiele wskazuje na to, że dojdzie, to ludzie, którzy dziś w
popłochu, uciekając przed rosyjskimi PRAWDZIWYMI bombardowaniami (w
odróżnieniu od dotychczasowych amerykańsko-francusko-brytyjskich
UDAWANYCH) staną się dowódcami oddziałów niosących wojnę i chaos.
To
nie musi być wcale wojna z jednoznacznie określonymi stronami.
Wystarczy przypomnieć sobie sytuację w Libanie w latach 80 i 90 - to, co
się dzieje w Europie zaczyna być trochę podobne. I podobnie może latami
trwać.