Od dziesiątek lat toczyła się w Kielcach i regionie dyskusja o potrzebie wybudowania nowej siedziby szpitalika; takiej, w której dzieci mogłyby być leczone w godziwych warunkach. Użytkowane do tej pory budynki z początku ubiegłego wieku, mimo ogromnego zaangażowania pracowników szpitalika, od dawna takich warunków nie zapewniały. Wie o tym każdy rodzic, który leczył swoje dzieci w obiekcie przy Langiewicza. Ja także.
Przez wiele lat żadne władze, ani rządowe, ani wojewódzkie, nie były w stanie (a może nie chciały – nie wiem, nie mnie osądzać) podjąć decyzji o budowie nowej pediatrii. Zawsze były ważniejsze, pilniejsze potrzeby. Lata mijały, a kolejne pokolenia najmłodszych mieszkańców Świętokrzyskiego wciąż były leczone w budynkach przy ul. Langiewicza. Nasza decyzja była więc przełomowa – nie wstydzę się tego stwierdzenia. Chciałem, by dzieci - ci najmłodsi pacjenci, którzy nie mają politycznej siły przebicia, bo nie pójdą przecież z syrenami protestować na ulice - zyskały w dziedzinie opieki szpitalnej maksymalnie dobre standardy. Nie tylko,jeśli chodzi o kwalifikacje specjalistów (tzw. biały personel), ale także pod względem dostępu do najnowocześniejszego sprzętu i odpowiednich na miarę XXI wieku pomieszczeń.
Plany związane z budową zmieniały się, to prawda. Naszym marzeniem był wspaniały, duży szpital dziecięcy, wybudowany na bazie starego. Tak, kosztem 3 milionów złotych powstał projekt takiego właśnie nowego szpitala dziecięcego. I wtedy przyszedł kryzys. Drastycznie spadły dochody województwa. Stanęliśmy przed dylematem – znów odkładać budowę na bliżej nieokreśloną przyszłość, gdy będzie nas stać na realizację marzeń, czy zdecydować się na ograniczenie planów, tak by mócprzekształcić je w rzeczywistość? Łatwo jest krytykować, że ktoś zrobił krok w tył. Trudniej jest podjąć decyzję, gdy staje się przed taką alternatywą;gdy nie ma idealnych rozwiązań. Gdy realizacja planów według starych założeń oznaczałaby finansową katastrofę. Czym się taka nieodpowiedzialna, populistyczna polityka kończy, na własnej skórze przekonują się właśnie – w innej rzecz jasna skali – obywatele Grecji.
Może się to komuś podobać lub nie, ale „tak krawiec kraje, jak mu materii staje”. Zarząd Województwa podjął decyzję o budowie pawilonu pediatrycznego na kieleckim Czarnowie, na działce Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego. Uważam, że była to decyzja słuszna. Wybudowaliśmy mniejszy szpitalik niż ten, o którym marzyliśmy. Ale stworzyliśmy naprawdę dobre warunki do leczenia dzieci. Mamy nowoczesny budynek, który został wyposażony w nowy sprzęt i najnowocześniejsze urządzenia medyczne. Być może były lub są jakieś niedociągnięcia. Pewnie są sprawy, które można było załatwić lepiej. Zawsze tak jest. Bo tylko ten, kto nic nie robi, nie popełnia błędów. Jeśli wskazujemy błędy innych, to uderzmy się także we własne piersi (dotyczy to również pana radnego Kozy, który tak chętnie rozlicza nas z niewykorzystanego projektu za 3 mln zł – a co z wydanymi przez miasto Kielce 200 milionami na grunty pod lotnisko w Obicach, panie radny? Może raczej zająłby się Pan rozliczeniem tej inwestycji?).
Fakty są następujące: Po 20 sierpnia mali pacjenci będą przenoszeni do nowego budynku. Radykalnie poprawią się warunki leczenia dzieci i nawet jeśli dzisiaj sytuacja ta rodzi stres i niepokoje, to przecież poprawią się także warunki pracy personelu. Chcemy stworzyć jak najlepszą formułę funkcjonowania szpitala. Także z myślą o pracownikach. Ale również z myślą o bazie klinicznej dla uruchamianych w Kielcach studiów medycznych. Efekt pracy ostatnich lat jest więc niezaprzeczalny: Świętokrzyskie w końcu ma nowoczesną pediatrię. Żadne narzekania i obliczone na doraźny efekt oświadczenia lokalnych polityków tego nie przekreślą.