Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Dwa oblicza wolności

Ciężko jest zrozumieć współczesny świat i koncepcje myślenia ludzi, a w szczególności to jak bardzo zmienia się ich światopogląd w zależności od punktu siedzenia. Mam tu na myśli dwie sprawy nurtujące społeczeństwo w ostatnim czasie. Zacznę może od wojny na ulicach miast, dosłownie i w przenośni, bo nikt nie strzela, lecz oręża momentami używa.

Dwa oblicza wolności
źródło: pixabay.com

Mowa oczywiście o wojnie tak zwanych "licencjonowanych taksówkarzy" z "pseudotaksiarzami" pod szyldem Uber. Pierwsze co chciałem poruszyć to sama sprawa licencji, którymi podpierają się demonstrujący taksówkarze. Zakładam, że owi taryfiarze byli przez ostatnie kilka lat tak zarobieni, że nie mieli czasu przeczytać, bądź nawet usłyszeć o deregulacji praw do wykonywania zawodu w wielu profesjach, m.in taksówkarza zaproponowanej przez ministra Gowina i następnie przegłosowanej przez Sejm RP. Od tamtej pory każdy kto chce, może zostać taksówkarzem, nie ma już egzaminów zawodowych. Zostawiono jedynie fikcyjną furtkę (fikcyjną, bo żadne miasto z tego nie korzysta), że każde miasto o ludności 100tys+ (nowy program socjalny PiSu?) ma prawo wprowadzić własne egzaminy taksówkarskie na znajomość topografii. Proponuję by kierowcy nowych flagowych toyot auris z nowych korporacji taksówkarskich wypowiedzieli się czy zdawali jakikolwiek egzamin, czy dostali na rozmowie kwalifikacyjnej tylko 3 pytania. Ile lat pan/i mieszka np. we Wrocławiu? Ile lat ma pan/i prawo jazdy? Czy posiada pan/i zaświadczenie o niekaralności?

Już z samym faktem, że młodzi taksówkarze bez licencji pracują za marne grosze w owych korporacjach stare wygi taksiarskie (albo "Panie, za 20zł to mi się nawet silnika włączyć nie opłaca") nie mogły się pogodzić, a teraz jeszcze ten Uber. Czytają do kamery jakieś artykuły prawne, że niby Uber nie płaci podatków. Z tego co mi wiadomo za każdy przejazd pobierana jest opłata VAT. Czego zatem owi uberowcy nie płacą? Może mowa o jakimś nieujawnionym haraczu o którym wiedzą tylko owi taksiarze? Na mój gust walka tutaj toczy się z pozycji zasiedzenia i niezrozumienia postępu jaki dają internet i smartfony. Z postępem jeszcze nikt nie wygrał, a w szczególności z postępem wspartym zasadami wolnego rynku, którego w naszym kraju nie ma zbyt wiele.

Najbardziej dziwne w tym wszystkim jest otępienie taryfiarzy. Ja rozumiem, że stanęli właśnie na skraju bankructwa swojego jednoosobowego przedsiębiorstwa, ale naprawdę nie można iść z duchem czasu? Kto im broni również zostać kierowcą Ubera? Myślę, że kierownictwo firmy Uber byłoby zachwycone pozyskaniem licencjonowanego taksówkarza. Założę się nawet o skrzynkę wódki, że wielu już tak zrobiło, a protestują jedynie te najbardziej tępe, antypostępowe głowy.

Czasem zastanawiam się czy te same antypostępowe głowy protestują przeciwko czy za obowiązkiem szczepień dla niemowląt? I co właściwie w tym przypadku jest postępem? Brak szczepień cofa nas do czasów jeśli nie średniowiecza to co najmniej czasów mitycznej Dżumy autorstwa Alberta Camusa. Jednocześnie brak obowiązku szczepień jest myśleniem bardziej wolnościowym i teoretycznie zwolennicy Ubera powinni iść w stronę właśnie takiej wolności. Zagmatwane to.

W istocie obie sprawy bardzo się od siebie różnią. O ile w sprawach rynku przewozu osób chodzi właściwie tylko o pieniądze, o tyle w sprawach zdrowia już nie ma żartów. Nie przeczę, że pieniądze tutaj też odgrywają rolę (choć nie powinny). Wystarczy spojrzeć na kampanie społeczne na rzecz szczepień na tzw. pneumokoki czy rotawirusy. Przepraszam bardzo, ale co to k**** jest? Wpisuję w google hasło "pneumokoki" i widzę tylko powymieniane powodowane przez owe choroby i że to szczepy różnych bakterii. Przepraszam bardzo, ale czy te szczepy bakterii nie mutują i nie występują w 50tys różnych form? Skąd pewność, że moje dziecko, gdy dostanie zapalenie płuc to właśnie przez te zasrane pneumokoki, a nie przez to, że zapomniałem mu ubrać czapki, a na dworze (wersja dla krakowiaków: na polu) pizga? Tak samo skąd wiem, że moje dziecko zaatakowały rotawirusy, a nie po prostu coś zeżarł starego i ma sraczkę? Jest gdzieś napisane na szczepionce, że po niej moje dziecko nigdy nie dostanie rozwolnienia? Tutaj faktycznie chodzi o korporacyjny zarobek za szczepionki.

Niestety to korporacyjne podejście poszło w granicę absurdu i jak to zwykle bywa - ciemny lud podłapał. Teraz wielu ludzi z ciemnogrodu lub postępowców (zaczynam się gubić) krzyczy, że wszystkie szczepienia to zło. O ile mi wiadomo szczepienia na znane zakaźne choroby spowodowały ich zanik. Ostatnio czytałem na facebooku jak jakiś rodzic wypowiadał się, że owe choroby są mitem. A to, że dawno temu zdziesiątkowały miejskie populacje to propaganda. Nie, liczby nie kłamią. Kiedyś wielu ludzi naprawdę umierało na takie choroby jak dur brzuszny czy gruźlica. Teraz te choroby stały się faktycznie mitem, ale właśnie dzięki obowiązkowi szczepień. Ostatnio słyszy się, że część z tych chorób wróciło i atakuje nieszczepione dzieci. To już powinno dać do myślenia, że być może szczepienia nie są takie złe? Oczywiście, że tak duża ilość patogenów wstrzykiwanych do tak małego organizmu powoduje jakieś szkody, co często objawia się gorączką, a nawet wymiotami, ale korzyści za sprawą wytworzenia odpowiednich przeciwciał przysłaniają mi wszelkie powyższe efekty uboczne. Być może dzięki temu moje dziecko nie zaksztusi się krwią z własnych płuc. Chciałbym też by inne dzieci były na te choroby zawsze szczepione, bo nawet po takiej szczepionce istnieje zawsze realna szansa zakażenia po kontakcie z chorym na daną chorobę. Zdecydowanie większa niż za sprawą szczepionki. Tak, znane są przypadku zachorowania np. na gruźlicę po podaniu szczepionki, znane są też powikłania jak zapalenie opon mózgowych. Jest to jednak tak skrajne, że według mnie wciąż warte ryzyka.

Za całkowity mit uznaję jednak gadanie, że kogoś dziecko ma autyzm, bo zostało zaszczepione w pierwszych godzinach życia lub po pierwszym miesiącu życia i od tamtej pory to ma. Mam na stanie właśnie 3,5 miesięczne dziecko, które rozwija się normalnie (tak, było szczepione) i przyznam szczerze, że gdyby było chore na autyzm, przez pierwsze 1 - 1,5 miesiąca jego życia za nic w świecie bym tego nie zauważył. Gadanie typu: "moje dziecko rozwijało się normalnie przez pierwszy miesiąc, a później po szczepieniu dostało autyzmu" wrzucam do tych samych bajek, które mówią, że każdy taksówkarz z licencją zna każdą ulicę w Warszawie. Autyzm jego chorobą genetyczną i tyle. Że niby jakiś profesor w stanach zrobił jakieś badania i nie miał pieniędzy by bronić w sądzie swoich wyników? Tutaj mam nawet dwie ciekawostki: pierwsza jest taka, że w USA nie potrzebujesz pieniędzy na adwokata, bo możesz bronić się sam. A zakładam, że jeśli jego wyniki byłyby prawdziwe, a badania rzetelnie przeprowadzone to miałby czym się bronić. Druga ciekawostka jest taka, że gość ma kasy jak lodu.

Podsumowując postęp wolnorynkowy zawsze i wszędzie, im mniej regulacji tym lepiej jeśli chodzi o możliwość rozwoju biznesu i zarabiania pieniędzy, ale nie jeśli chodzi o ludzkie zdrowie. Regulacje dotyczące zdrowia populacji są niezbędne. O ile jestem zwolennikiem myślenia, że człowiek lepiej od rządu wie co zrobić ze swoimi pieniędzmi i rząd nie powinien regulować rynku (jak w przypadku gdyby posłuchał protestu taryfiarzy), o tyle uważam, że jest też na tyle głupi by posłuchać jakiegoś szarlatana i wpłynąć niekorzystnie tym razem nie tylko na swoje zdrowie, ale również na zdrowie najbliższego otoczenia. Ewentualnie dać wybór dobrowolności, ale piętnować. Na przykład brak możliwości zapisania dziecka do przedszkola, gdy nie posiada podstawowych szczepień. Chcesz decydować? Spijaj samemu piankę konsekwencji i nie dziel się tym z innymi. Zupełnie jak w nietrafionym biznesie.

Kuba Rutkowski

Blink - https://www.mpolska24.pl/blog/blink1

O wydarzeniach w kraju i na świecie - subiektywne spojrzenie na niektóre sprawy wymagające komentarza. Czasem też bujanie w obłokach.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.