Po pierwsze, została ona uchwalona – jeśli mowa o pisowskich zwyczajach legislacyjnych – w sposób wręcz wzorcowy. Choć napisano ją w Ministerstwie Środowiska, to formalnie, by uniknąć konieczności konsultacji, zgłosili ją posłowie PiS-u. W komisjach projekt przepchnięto w ekspresowym tempie, odrzucając rzecz jasna wszystkie krytyczne wobec niej uwagi opozycji. A na koniec uchwaloną ją w podejrzanych okolicznościach, w trakcie niesławnego, grudniowego „posiedzenia” Sejmu (a de facto klubu parlamentarnego PiS-u) w Sali Kolumnowej.
Po drugie, mimo że ustawa poszła o jeden krok za daleko (a może i dwa) – co jest efektem pisania jej na kolanie – politycy PiS-u bronią jej jak niepodległości. Każdy zapytany pisowski poseł przekonuje, że żaden jej przepis nie ma negatywnego wpływu na środowisko, a cała ustawa czyni zadość zapisanemu w Konstytucji prawu do dysponowania przez każdego swoją własnością.
Aż tu nagle – i to po trzecie – politycy PiS-u zmieniają narrację. Bo oto Prezes, gdy jechał do siedziby partii na Nowogrodzką, rzucił zapewne okiem na klepisko przy śródmiejskim ratuszu, gdzie parę dni wcześniej był zadrzewiony skwer. I prezes przemówił: że ustawa nie jest dobra, że pewnie wokół niej był jakiś lobbing (?), i że trzeba ją zmienić. I nawet minister Szyszko, który parę godzin wcześniej przekonywał, że ustawa jest znakomita, rzuca uwagę, że być może są w niej jakieś nieszczelności dające możliwość jej nadużywania, więc nie można wykluczyć jej nowelizacji.
Skoro przemówił Prezes – a w państwie PiS-u słowa Prezesa znaczą więcej niż prawo, gdyż w jego i tylko jego słowach wyraża się wola suwerena – to z całą pewnością Szyszkowa ustawa zostanie zmieniona. I co z tego, że w grudniu za tą ustawą głos oddał także Prezes. A może nie oddał? Wszak nie ma imiennych list z tamtego głosowania. A ponadto Prezes się nie myli.
Bo tu, w naszym kraju pod rządami PiS-u, to się żyje trochę jak za cara. I w takich przypadkach, jak ustawa Szyszki, która w styczniu i przez dwie dekady lutego było znakomita, a po 20 lutego – gdy na nowo ocenił ją Prezes – okazała się być zła, obowiązuje stara rosyjska zasada: źli bojarzy, dobry car.
A co bojarzy napsuli, to dobry car naprawi.
http://www.rp.pl/artykul/335443-Piskorski-138-razy-rozbil-bank--.html
Czy jest szansa, by ten pan się wreszcie zamknął?