Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Anioły i demony

Dwanaście lat temu, w Jachrance pod Warszawą odbyła się międzynarodowa konferencja na temat stanu wojennego. To tam po raz pierwszy objawiła się „notatka Anoszkina”, która w okolicach kolejnych rocznic 13 grudnia wykorzystywana jest przeciwko gen. Jaruzelskiemu. W tym roku sprawę odpalił niezawodny dr Antoni Dudek z...

Dwanaście lat temu, w Jachrance pod Warszawą odbyła się międzynarodowa konferencja na temat stanu wojennego. To tam po raz pierwszy objawiła się „notatka Anoszkina”, która w okolicach kolejnych rocznic 13 grudnia wykorzystywana jest przeciwko gen. Jaruzelskiemu. W tym roku sprawę odpalił niezawodny dr Antoni Dudek z jeszcze bardziej niezawodnego IPN sugerując, że Jaruzelski wprowadził stan wojenny dla własnego kaprysu, a nie z obawy przed szykującymi się do interwencji czołgami Układu Warszawskiego.

To jasne, że Breżniew, Kulikow, Ustinow i inni byli aniołami miłującymi Zachód i „Solidarność”, a tylko ich podkomendni fałszywie interpretowali płynące od nich rozkazy. Niektórzy dali nawet temu wyraz na piśmie, co widać z przytoczonych niżej tekstów.

 

 Gen. Wiktor Dubynin – dowódca Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej i późniejszy szef Sztabu Generalnego Armii Rosyjskiej, („Gazeta Wyborcza” z 14-15 marca 1992)

- W 1981 roku służył Pan na Białorusi. Niech Pan powie, jak to było naprawdę, czy Polsce groziła zbrojna interwencja ZSRR?

Byłem wtedy na Białorusi dowódcą dywizji. Nie znałem wszystkich planów rządu, Biura Politycznego, Sztabu Generalnego, ale wiem, że szykowano się do wprowadzenia wojsk – dla udzielenia pomocy, dla ustabilizowania sytuacji. I tylko dzięki wprowadzeniu stanu wojennego, chyba było to 13 grudnia, akcja została zatrzymana. Uważam, że generał Jaruzelski postąpił słusznie. Jeśli by tego nie zrobił, to nasze dywizje wkroczyłyby na terytorium Polski. Wszystko było gotowe. Wojsko Polskie byłoby zneutralizowane, nie miałoby szans na aktywny opór.

 

- Czy w tym scenariuszu miały brać udział jednostki stacjonujące w Polsce?

Naturalnie. Poza tym byliście wtedy otoczeni naszymi wojskami, staliśmy w Niemczech, w Czechosłowacji. W ciągu jednego, no najwyżej dwóch dni wszędzie, w każdym mieście, w każdej miejscowości byłyby wojska radzieckie. Proszę mnie dobrze zrozumieć. Nie wiem, jak zachowaliby się wasi żołnierze, społeczeństwo, ale oprócz przelania krwi nic by nie zdziałali. Uważam, że trzeba podziękować Jaruzelskiemu. On tę sytuację uratował. To, co się potem stało, nie było tak dramatyczne, a poza tym to już była sprawa wewnętrzna, między swoimi.

 

Gen. Władisław Aczałow, dowódca 7 gwardyjskiej dywizji powietrzno-desantowej i późniejszy wiceminister obrony ZSRR, w książce „Powiem wam prawdę”. (Wydawnictwo „Region”, Moskwa 2006)

Kierownictwo kraju rozpatrywało możliwość wprowadzenia naszych wojsk na terytorium Polski, o czym powiadomił mnie jeszcze jesienią 1980 roku dowódca wojsk powietrzno-desantowych D.S. Suchorukow. W czasie dorocznej kontroli w ogólnym zarysie zaznajomił mnie z sytuacją, uprzedził o zachowaniu tej informacji w tajemnicy. W czasie swojego kolejnego przyjazdu do okręgu N.W. Ogarkow odwiedził 7 gwardyjską dywizję powietrzno-desantową. Korzystając z okazji wspomniałem, że dobrze byłoby dokonać rozpoznania ewentualnego rejonu szykujących się działań. Wkrótce taka możliwość pojawiła się. Razem z dowódcami pułków i batalionów zostałem wezwany do Moskwy rzekomo dla studiowania doświadczeń prowadzenia działań wojennych w Afganistanie. Tam przybyło także dowództwo 106 dywizji powietrzno-desantowej na czele z pułkownikiem G.W. Fiłatowem. Generał D.S Suchorukow określił obiekty, które mieliśmy opanować. Linią graniczną dla dwóch dywizji w Warszawie była ulica Marszałkowska. 7 dywizja miała działać w pierwszym rzucie – zająć lotnisko i zapewnić wysadzenie pozostałych sił, które miały opanować budynki KC PZPR, Sejmu, Narodowego Banku Polskiego, MSW i Ministerstwa Obrony. Część sił obydwu dywizji miała opanować lotnisko w Łodzi, stworzyć linie obrony wokół stolicy na wypadek nadciągnięcia sił Wojska Polskiego.

Przylecieliśmy na czele z dowódcą wojsk powietrzno-desantowych do Legnicy. Ze mną był jego pierwszy zastępca generał-lejtnant W.N. Kostyliew, a z dowódcą 106 dywizji – generał-lejtnant L.G. Kuźmienko. Obydwaj w mundurach pułkowników. Przystąpiliśmy do rozpoznania. Wzięliśmy ze sobą oficerów, którzy znali polski. Wyjechaliśmy w okolice lotniska warszawskiego. Wszystkie bramy na lotnisko były zamknięte, ale ochrony nie było – pełna beztroska. Patrzymy, jak do lądowania podszedł An-24. Szybko przecięliśmy kluczem monterskim kłódkę, wjechaliśmy na lotnisko i pomknęliśmy po pasie startowym za lądującym samolotem – musieliśmy poznać długość pasa. Zaraz pojawiła się ochrona, lecz nasz kierowca okazał się bardziej doświadczony.

Dla rozpoznania gmachów KC PZPR i Sejmu użyliśmy innego sposobu. Ja, W.N. Kostyliew i jeszcze kilku oficerów udaliśmy, że jesteśmy mocno pijani i chcemy się sfotografować na tle tych budynków. Ochraniający budynki Polacy okazali się tak uprzejmi, że pozwolili zrobić fotografie także wewnątrz budynków. Z Narodowym Bankiem Polskim było więcej problemów, ale i tam daliśmy sobie radę.

Po powrocie do Moskwy podsumowaliśmy wnioski: wyjazd okazał się aktualny i pożyteczny. Przed powrotem do dywizji Suchorukow powiedział mi na pożegnanie: „Pójdziesz jako pierwszy. Obok nikogo nie będzie. Oszczędzaj ludzi. Postaraj się, aby było jak najmniej ofiar wśród ludności cywilnej. Bez mojego osobistego potwierdzenia nie wykonuj żadnych rozkazów z zewnątrz”. Z takimi słowami odleciałem.

Miałem jeszcze jedną ściśle tajną misję, o której dziś mówię po raz pierwszy: w przypadku, gdy coś się wydarzy, internować Wojciecha Jaruzelskiego i innych członków rządu, a także przywódców PZPR i ministerstwa obrony Polski. To zadanie zlecili mi osobiście dowódca wojsk powietrzno-desantowych i naczelnik sztabu generalnego. 

 

Gen. Władisław Aczałow („Trybuna” 27 marca 1998 r.)

Zadanie przygotowania się do wkroczenia do Polski otrzymałem jeszcze w 1980 roku. Zwiadu w Warszawie dokonywaliśmy w styczniu-lutym 1981 roku. Obiekty w Warszawie były podzielone między moją dywizję i dywizję tulską dowodzoną przez żyjącego do dziś Fiłatowa. Poza zadaniami w Warszawie mieliśmy zablokować pułk lotniczy w Łodzi i opanować tamtejsze lotnisko, by mogło przyjmować transporty naszych wojsk. Gdyby wojska radzieckie weszły do Polski, to w pierwszej kolejności musiałyby być opanowane: lotnisko, siedziby KC PZPR, Sejmu, Narodowego Banku Polskiego. Znałem obiekty, trzeba było tylko nacisnąć guzik i ogłosić, że nadszedł czas. Była nazwa operacji, hasła, jednak nie chcę się wdawać w szczegóły, bo ujawniając je ujawniam formy i sposoby wykonania zadań naszych wojsk. Natomiast mogę powiedzieć, że przygotowywano wejście wojsk lądowych z republik nadbałtyckich, Białorusi i Ukrainy. Miałem przygotowywać ich wkroczenie, miałem spotykać te wojska w Warszawie. Znam nazwiska dowódców jednostek lądowych, którzy zajmowali się tą kwestią. Ci ludzie nadal żyją. Wiem, że byli przywódcy ZSRR obecnie zaprzeczają, by planowali wprowadzać wojska do Polski. Dlaczego? Sądzę, że ze strachu. Po prostu boją się o własną skórę. Ja jestem człowiekiem dostatecznie znanym, nie tylko na terytorium byłego Związku Radzieckiego. Nie mam powodu, by opowiadać bajki o wydarzeniach w Polsce. Owszem, władze ZSRR nie spieszyły się z interwencją w Polsce, naciskały na władze PRL, by rozwiązały sytuację własnymi siłami. Jednak w ostateczności doszłoby do interwencji. Według mnie, nastąpiłoby to w przypadku, gdyby władze PRL nie opanowały sytuacji, albo gdyby doszło do zbrojnej konfrontacji zwolenników władz i „Solidarności”.

Data:
Kategoria: Polska

Leszek Miller

Leszek Miller - https://www.mpolska24.pl/blog/leszek-miller

Leszek Cezary Miller polski polityk.
W latach 1989–1990 członek Biura Politycznego KC PZPR, w okresie 1993–1996 minister pracy i polityki socjalnej, w 1996 minister-szef Urzędu Rady Ministrów, w 1997 minister spraw wewnętrznych i administracji, w okresie 1997–1999 przewodniczący SdRP, w latach 1999–2004 i od 2011 przewodniczący SLD, od 2001 do 2004 premier, w latach 2008–2010 przewodniczący Polskiej Lewicy. Poseł na Sejm I, II, III, IV i VII kadencji.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.